Spacery wirtualne

Koncepcja merytoryczna i wybór tekstów źródłowych: Agnieszka Haska

Opracowanie i redakcja: Anka Chylak

Współpraca: Ewa Teleżyńska-Sawicka i Paweł Sawicki

 

przystanek 1

Mapa terenu

Latem 1941 roku przy przedwojennym żwirowisku niedaleko wsi Treblinka Niemcy utworzyli obóz pracy przymusowej dla Polaków i Żydów. Wiosną 1942 roku, w ramach przygotowań do Akcji Reinhardt, czyli eksterminacji ludności żydowskiej, Treblinka – obok Belżca i Sobiboru – została wybrana jako miejsce utworzenia obozu zagłady. W sąsiedztwie wciąż działającego obozu pracy powstał obóz śmierci – Treblinka II.

Na wschód od Warszawy, wzdłuż Bugu, ciągną się bagna i piaski, ciemnieją gęste lasy, sosnowe i liściaste. Okolice te są bezludne i ponure, wsie napotyka się tu rzadko. Tu, na siedleckiej bocznicy kolejowej, znajduje się mała zapadła stacyjka Treblinka, położona niedaleko stacji Małkinia, gdzie krzyżują się tory kolejowe. To ubogie pustkowie zostało wybrane przez Reichsführera SS Heinricha Himmlera do budowy wszechświatowego szafotu. [Wasilij Grossman]

przystanek 2

Kamień węgielny wmurowany przez Samuela Willenberga

22 lipca 1942 roku w getcie warszawskim rozpoczęła się tzw. akcja likwidacyjna. Według obwieszczeń niemieckich Żydzi mieli być „przesiedleni na Wschód”. Mogli wziąć ze sobą do 15 kg bagażu. Codziennie z warszawskiego Umschlagplatzu do Treblinki wysyłano od 3 do 8 tysięcy osób; w ciągu 46 dni trwania „akcji” drogę tę przebyło ponad 250 tysięcy Żydów. Należące do nich buty, ubrania, okulary, zegarki oraz kosztowności segregowano i co dwa tygodnie wywożono do Rzeszy.

Dnia 22 lipca 1942 r. otrzymaliśmy na stacji Treblinka telegram zapowiadający kursowanie pociągów wahadłowych z Warszawy do Treblinki z przesiedleńcami. Pociągi będą składać się z 60 wagonów krytych. Pociągi po rozładowaniu miały być kierowane do Warszawy. Zdumienie było ogromne. Dziwiliśmy się, co to za przesiedleńcy. Gdzie będą mieszkać i co będą robić? Wiadomość tę kojarzyliśmy z tajemniczymi budowlami w lesie. Dnia 23 lipca w czwartek w 1942 r. w godzinach porannych wyszedł z Małkini pierwszy transport z „przesiedleńcami”. Biegnący pociąg dał znać o sobie już z daleka nie tylko dudnieniem kół po moście na Bugu, ale i gęstymi strzałami z karabinów i automatów, oddawanych przez konwojentów pociągu. Był załadowany Żydami z getta warszawskiego. Po powrocie pierwszych próżnych wagonów z obozu zaczęliśmy się domyślać, że jest to obóz zagłady, obóz śmierci. [Franciszek Ząbecki]

przystanek 3

Symboliczna brama obozu

Żydów przywożono do Treblinki najczęściej w wagonach towarowych, z zakratowanymi okienkami. Droga do Treblinki mogła trwać nawet kilka dni, pociągi często stawały po drodze przepuszczając niemieckie transporty wojskowe. Stłoczeni w wagonach ludzie mdleli z braku powietrza i wody, nierzadko umierali z wycieńczenia.

Kiedy zamknięto wagony, zaczęły się biadania: „Żydzi, jesteśmy w matni”. Ale ja i kilku innych nie chcieliśmy jednak w to uwierzyć: „Nie może to być, żeby tyle ludzi zamierzano zgładzić. Może starych i dzieci. Ale my, młodzi, pojedziemy na roboty”. Wagony ruszyły. Jedziemy. Dokąd? Nie wiemy. Może do Rosji na roboty? Kilku starszych ludzi straciło wszelką nadzieję, a gdy pociąg tylko ruszył, zaczęli odmawiać kadisz i nawoływali: „Żydzi, to nasz koniec. Odmawiajmy wszyscy kadisz!”. [Jakub Krzepicki]

przystanek 4

Obozowa studnia

Załoga obozu w Treblince składała się z niespełna 30 esesmanów – Niemców i Austriaków – oraz ok. 100 strażników ukraińskich. Niedaleko miejsca, gdzie dokonywała się zagłada, w lesie po lewej stronie, znajdowały się komendantura, budynki dla Niemców z pomieszczeniami mieszkalnymi oraz gabinetami: lekarskim i fryzjerskim, baraki ukraińskich strażników oraz kuchnia i jedna z dwóch obozowych studni. Na początku 1943 roku Niemcy utworzyli tu mini zoo ze zwierzętami leśnymi oraz pawiami – miejsce swego wypoczynku. Niedaleko zoo znajdowała się sortownia zrabowanych kosztowności.

Można by użyć określenia „panowie i niewolnicy” by opisać wszystkie istoty w Treblince. Ale takie określenie jest dobre tylko jako hasło. Bo tak naprawdę w Treblince nie jest to proste. Są tu więksi i mniejsi „panowie”. Półwładcy, komendanci katów, mistrzowie katowscy i ich pomocnicy, żywi lub na wpół żywi niewolnicy. I grabarze. [Richard Glazar]

Esesman całym ciężarem swojego ciała nokautuje i kopie [więźnia]. Przy nim stoi piękny pies. Pies z rasy świętego Bernarda. Ten szlachetny pies, tresowany umiejętnie przez swojego pana, tutaj stał się dziką bestią działającą na podobieństwo swojego właściciela. Pan bije i kopie, pies szarpie i gryzie. (…) Więźniowie uświadamiają mi, że jest to esesman przezwany Lalka. Jest to jeden z największych sadystów.[Samuel Willenberg]

przystanek 5

Rozwidlenie torów

Wiele osób próbowało uciekać z transportów do Treblinki, wyskakując z jadących wagonów. Niektórym więźniom udawało się zbiec, np. ukrywając się w pociągach wywożących dobytek pomordowanych. Ucieczki rzadko jednak kończyły się powodzeniem, szybko też Niemcy zaczęli za nie karać śmiercią innych więźniów. Kilku uciekinierów wróciło do Warszawy, gdzie przekazali informacje o piekle Treblinki.

Około czwartej po południu dowiedzieliśmy się, że przyjechały wagony, aby zabrać szmaty. Ja już chciałem zwiewać, uciekać, jak najprędzej spróbować szczęścia. Rozkazują  ułożyć szmaty wzdłuż torów, trochę później nadjeżdżają nowe wagony, 12 sztuk. Przechodziłem obok wszystkich wagonów i szukałem miejsca. (…) W wagonie jest nas czwórka. Siedzimy i czekamy, drżąc, kiedy pociąg odjedzie, a może, nie daj Boże, odjedzie dopiero rano. 15 minut później – kontrola Niemców. Przeszła spokojnie, potem przemknął ktoś pod kołami, ukraińskie i niemieckie głosy – przeszło spokojnie. Pociąg rusza, jedziemy. Mijamy pierwszą stację, dla kilometry dalej. Skaczemy na umówiony znak. Godzina pierwsza w nocy. Pierwsze uczucie, wyzwolony z Treblinki. Gdzie teraz iść? Ja na lewo, kierunek Warszawa. [Jakub Krzepicki]

przystanek 6

Plan obozu

Obóz zagłady w Treblince zajmował obszar 400 na 600 metrów. Podzielony był na trzy strefy: część administracyjno-mieszkalną, obszar przyjęć (z rampą, placem, barakami-rozbieralniami oraz kasą, gdzie przybyli oddawali wartościowe rzeczy) i obóz śmierci (Totenlager), w którym znajdowały się komory gazowe, doły, gdzie zakopywano (a w późniejszym okresie palono) zwłoki oraz baraki dla pracującego tu specjalnego komanda.

Cały obóz otoczony jest 2,5 metrowym płotem z drutu kolczastego z gęsto wplecioną jedliną. Wnętrze obozu podzielono na rozmaite place i przestrzenie, odgrodzone w ten sam sposób, żeby nic nie było widać ani ze środka, ani z zewnątrz. Obóz prowadzą esesmani. Do pomocy mają młodych ukraińskich wachmanów. No i jeszcze jesteśmy my, jakieś tysiąc ludzi, a liczbę tę codziennie uzupełniają nadchodzące transporty. Między rampą a piaszczystym wałem rozciąga się pierwsza, większa część obozu, obóz dla przybyszy. Za wałem mieści się część druga – Totenlager, obóz umarłych. [Richard Glazar]

przystanek 7

Rampa

Pierwsze, co widzieli Żydzi po otworzeniu drzwi wagonów, to rampa kolejowa i wysoki płot z drutu kolczastego oraz drewniany barak, który z czasem przemalowano na fałszywą stację kolejową z tablicami, rozkładem jazdy i zegarem. Przybyłym nakazywano zostawić bagaże, następnie prowadzono ich przez bramę, gdzie rozdzielano kobiety i mężczyzn. Zdarzało się, że z transportu wybierano silnych mężczyzn potrzebnych w którymś z komand, resztę czekała natychmiastowa śmieć.

Żydom nie tylko odbiera się walory wedle kolejki, w okienku kasowym, ale daje się nawet na nie pokwitowania. Są tacy, którzy trzęsą się nad tymi kwitami, zwracają uwagę, by wszystko było dokładnie wymienione, żeby „potem” nic im nie przepadło. Wielu jednak wkrótce przestaje – zaczynają rozumieć, że tablice z napisami to straszydła, maszkary, której mają ich oślepić. Widzą przede wszystkim sterty ubrań i butów, które wszędzie się tu walają. Niemal każdy, kto próbuje opisać swoje pierwsze wrażenie po zobaczeniu Treblinki, opowiada o ukłuciu w sercu pojawiającego się po przyjeździe: „Tyle odzieży, a gdzie są ludzie?”. Odpowiedź przynosi częściowo zmysł węchu. [Rachela Auerbach]

przystanek 8

Magazyny

W obozie przebywało stale około 800 więźniów pracujących w kilku komandach: obsługiwali rampę fikcyjnego dworca i rozbieralnię, sortowali rzeczy po zamordowanych, szacowali i pakowali kosztowności – pieniądze i biżuterią. Mniej liczne komanda zajmowały się kamuflażem ogrodzenia czy dezynfekcją ubrań oraz ściętych włosów. Niemcy zorganizowali też obozową orkiestrę składającą się z wybitnych żydowskich muzyków wybieranych z transportów. Choroby, nieustające bicie i rozstrzeliwania sprawiały, że skład więźniarskim komand podlegał ciągłej wymianie.

W tym dniu zbierałem posortowane palta i układałem nową stertę. Biegałem po całym placu wzdłuż baraku między peronem a placem, na którym leżały tysiące otwartych walizek. Wszystkie te walizki – duże i małe – miały jedno wspólne znamię: wyrwane zamki i zaduszonych gazem właścicieli. Gdy przelatywałem wokół rozrzuconych ubrań i paczek, mignął mi znajomy kolor. Nachyliłem się i wyciągnąłem małe brązowe paletko mojej najmłodszej siostrzyczki Tamary i połączoną z nim spódniczkę mojej starszej siostry Ity. Trzymałem spódniczkę i paletko z dosztukowanymi mankietami z zielonego materiału, które nasza mama przyszyła w getcie. (…) Z peronu dolatywał stuk wtaczających się wagonów z nowymi ofiarami. I czułem, że zacznę krzyczeć. Krzyczeć o pomstę, tylko nie wiedziałem do kogo. [Samuel Willenberg]

przystanek 9

Kamienie pamięci

W Treblince zginęło – według szacunków historyków – od 800 do 920 tys. Żydów pochodzących z dziesięciu krajów. Wielkie głazy upamiętniają zamordowane społeczności z zagranicy, zapowiadając niejako ogromne, składające się z 17 tys. kamieni cmentarzysko. Na 216 z nich wyryto nazwy miejscowości, z których byli tu przywożeni polscy Żydzi. Wśród nich znaleźć można jedyny kamień z imieniem i nazwiskiem – poświęcony Januszowi Korczakowi, który wraz ze swoimi podopiecznymi z Domu Sierot zginął tu na początku sierpnia 1942 r.

Transporty z ofiarami przychodziły tu ze wszystkich czterech stron świata, z zachodu i wschodu, z północy i południa. Transporty z polskich miast – z Warszawy, Międzyrzecza, Częstochowy, Siedlec, Radomia, Łomży, Białegostoku, Grodna i wielu miast Białorusi, z Niemiec, Czechosłowacji, Austrii, Bułgarii i Besarabii. Transporty ciągnęły ku Treblince przez przeciąg trzynastu miesięcy. Każdy transport składał się z sześćdziesięciu wagonów, a na każdym wagonie kredą, były napisane liczby 150–180–200. Liczby te wskazywały na ilość ludzi, znajdujących się w wagonie. [Wasilij Grossman]

przystanek 10

Pomnik

Z rampy mężczyzn i kobiety prowadzono do rozbieralni, gdzie kobietom dodatkowo golono głowy. Stamtąd nagich goniono wąską ogrodzoną drogą (Niemcy nazywali ją „der Schlauch”, zaś pracujący w obozie Żydzi mówili, że to „Himmelfahrtstraße” – Droga Wniebowstąpienia) do stylizowanego na żydowską łaźnię budynku z komorami gazowymi. Początkowo w Treblince znajdowały się trzy, a później dziesięć komór gazowych. Od momentu otworzenia wagonów do śmierci wszystkich Żydów z danego transportu mijały 2-3 godziny. W taki sposób w Treblince zabijano nawet do kilkunastu tysięcy osób dziennie.

Ludzie zostają wtłoczeni do budynku, do korytarza z „kabinami prysznicowymi” po obu stronach. Esesmani i ukraińscy wachmani biciem wpędzają resztę do środka. Pada rozkaz: „Iwan – woda!” – i ukraiński wachman uruchamia silniki. Prysznice zamiast wody rozpylają spaliny. Za jakieś dwadzieścia minut gotowy będzie produkt końcowy Treblinki. I już kolejni niewolnicy sięgają po ciała. Jedni wyciągają je przez otwory w zewnętrznych ścianach komór gazowych, inni wyrywają zmarłym złote zęby. Inni układają ich w masowych grobach. Potem następują końcowe już procedury, przysypanie wapnem i piaszczystą ziemią Treblinki. [Richard Glazar]

przystanek 11

Lazaret

Ci, którzy nie mogli dojść o własnych siłach do komór gazowych – starcy i chorzy – prowadzeni byli do tzw. Lazaretu. Nad wejściem do drewnianego baraku wisiała flaga ze znakiem Czerwonego Krzyża. W tym miejscu jednak nie leczono, a zabijano strzałem w tył głowy, tak, by ciało wpadało wprost do wykopanego koło baraku dołu. Mordowano tu również więźniów Treblinki – niezdolnych do pracy lub karanych śmiercią. Ciała w dole podpalano.

Wejście to wąska, kręta ścieżynka, zielone ściany z iglastego futra sięgają wysoko ponad głowę. U wylotu ścieżki stoi buda ze znakiem Czerwonego Krzyża. Czerwony krzyż widnieje też na opaskach paru pracujących tam ludzi. Wreszcie! Tutaj, u tych litościwych samarytan, odnajdziesz spokój. Dopiero po chwili kulawy starzec spostrzeże ciała w głębokiej niecce, a u góry esesmana z karabinem. [Richard Glazar]

przystanek 12

Ruszt

Początkowo zwłoki Żydów mordowanych w Treblince zakopywano w ogromnych dołach. Od listopada 1942 roku wyciągane z komór gazowych ciała zaczęto kremować. Więźniowie ze specjalnego komanda przenosili je na miejsce, gdzie zainstalowano ruszty z szyn kolejowych, i po oblaniu paliwem podpalali. W lutym 1943 roku Niemcy rozpoczęli ekshumacje masowych grobów, aby spalić ciała wszystkich pomordowanych i zatrzeć dowody zbrodni.

Dużo w życiu widziałem, lecz większego piekła sam Lucyfer stworzyć nie jest w stanie. Czy może kto sobie wyobrazić ruszt, na nim 3000 trupów dopiero co żywych ludzi? Widzicie ich twarze – zdaje się, że za chwilę ciała zerwą się i obudzą z głębokiego snu. A tu na rozkaz – zapalają tę pochodnię i płonie żywym ogniem. Strach i żal ogarnia, a mimo to stoisz, pracujesz i milczysz. Przy popiołach stoją bandyci i śmieją się szatańskim śmiechem. Hulają i bawią się ogrzani ogniem (…) Ogień coraz maleje. Pozostał popiół, który użyźni tę milczącą ziemię. [Jankiel Wiernik]

przystanek 13

Granica obozu

Na początku 1943 roku wśród więźniów obozu zaczęła kiełkować myśl o buncie, który byłby szansą nie tylko na zemstę, ale i na masową ucieczkę. Kilka osób założyło konspiracyjny komitet organizujący powstanie. W upalny poniedziałek 2 sierpnia 1943 roku transporty nie przychodziły, a część strażników udała się na wycieczkę nad Bug. Zgodnie z planem wyposażono więźniów w broń wykradzioną z arsenału. Gdy zaczęła się strzelanina, więźniowie podpalili większość baraków i uciekli w las. Wielu spośród czterystu uciekinierów zostało złapanych i rozstrzelanych, wojnę przeżyło niespełna siedemdziesięciu z nich.

Cała Treblinka stanęła w płomieniach. Z innymi biegłem w stronę wyjścia. Gdy dobiegliśmy do parkanu, naszym oczom ukazał się straszny widok. Pełno rozrzuconych trupów. Wśród zapór czołgowych zabici więźniowie (…) Z dwóch stron z wież wartowniczych cały czas padały na nas kule z karabinu maszynowego. Przeczekałem chwilę i jak na skrzydłach przeskoczyłem zaporę po trupach kolegów. Nagle poczułem szarpnięcie w nodze i uderzenie jakby kamieniem. Okazało się, że kula trafiła mnie w nogę. Kulejąc, dobiegłem do toru kolejowego. W lesie natknęliśmy się na dziewczynkę z pobliskiej wsi. Patrzyła na nas jak na jakieś potwory nie z tej ziemi. Nagle zacząłem krzyczeć opętańczo: – „Piekło spalone! Piekło spalone!”. [Samuel Willenberg]

przystanek 14

Przesieka

Ostatni transport przybył do Treblinki w drugiej połowie sierpnia 1943 roku z getta białostockiego. Później Niemcy przystąpili do likwidacji obozu i zacierania wszelkich śladów zbrodni: komory gazowe i inne budynki rozebrano, doły z prochami pomordowanych zasypano. Teren, gdzie znajdował się obóz, zaorano i obsiano łubinem.

Wkrótce po wojnie rozpoczęły się starania o zabezpieczenie miejsca po obozie i upamiętnienie jego ofiar.

W 1964 roku zrealizowano tu założenie pomnikowe autorstwa Adama Haupta, Franciszka Duszeńki i Franciszka Strynkiewicza. Miejsce, gdzie znajdują się doły z prochami, zabetonowano, a w jego centralnym punkcie umieszczono pomnik, w którym układ granitowych bloków nawiązywać miał do Ściany Płaczu w Jerozolimie.

Wybierz punkt na mapie